Wyspa St. James
Na niewielką wyspę St. James można dostać się z portu Banjul, z tak zwanej Psiej Zatoki. Rejs, który trwa około 1,5 do 2 godzin, to koszt zaledwie około 400 dalasi, czyli 30 złotych (luty 2023). Wyspa jest bardzo mała i nie posiada żadnej bazy turystycznej, jednak to niezwykle ważne miejsce jeśli chodzi o czasy niewolnictwa.
Historia tej wyspy rozpoczyna się od XV wieku, kiedy to podbijający te tereny Portugalczycy, zatrzymali się by pochować na niej zmarłego marynarza Andrzeja. Od tego momentu zaczęła nosić nazwę Wyspy św. Andrzeja. Ciekawy jest tu fakt, że przez chwilę znajdowała się ona w rękach Ks. Kurlandii, a wiec w rękach polskich. Niestety nie potrafiono nią zarządzać, wyciągnąć jakichkolwiek korzyści, więc sprzedano ją w ręce brytyjskie.
Znaczenie wyspy zmieniło się na początku XVIII wieku, kiedy to w 1714 roku podbijający i rywalizujący z Francją o te tereny Brytyjczycy, rozpoczęli budowę portu St. James. Był to bardzo ważny punkt, w którym gromadzono pojmanych niewolników z terenów Gambii, następnie przerzucano ich na teren Ameryki Północnej. Wody rzeki Gambia, na której znajduje się ta wyspa, są na tyle głębokie i szerokie, że mogły przepływać tędy statki oceaniczne. Szacuje się, że liczba wywiezionej ludności z terenów Afryki wynosi około 250 mln!
W 1807 roku Wielka Brytania zakazuje handlu niewolnikami, to samo kilka lat później czyni Francja i wyspa St. James traci na znaczeniu. Port zostaje opuszczony i dzisiaj znajdziemy na nim jedynie ruiny wcześniejszej zabudowy.
Kolejna zmiana nazwy wyspy przypada na XX wiek. W 1996 roku pewien nowojorczyk proponuje, by zmienić jej nazwę tak, by upamiętniała czasy niewolnictwa na tym terenie. W ten sposób wyspa zyskała nazwę jednego z najsłynniejszych niewolników tego miejsca – Kunta Kinte. To postać niezwykle tajemnicza, albowiem do końca nie wiadomo, czy jest to postać realna czy legendarna. Pewne jest, że w pobliskiej wiosce mieszka rodzina, która podaje się za potomków tego niewolnika.
Na wyspie Kunta Kinte, jak i w wielu innych miejscach Gambii, można spotkać zieloną roślinę z pięknymi fioletowymi kwiatami. To jabłoń sodomiczna, czyli mleczara wyniosła, roślina niezwykle trująca. Posiada owoc podobny do dużego zielonego jabłka, który po rozgnieceniu zachowuje się jak purchawka. Roślina ta jest bardzo często sadzona przy domach, w których rodzi się dziecko, ma bowiem chronić je przed złymi duchami.
Wioska Albreda
Z wyspy Kunta Kinte można dopłynąć na drugi brzeg rzeki Gambii do wioski Albreda, która stanowiła kiedyś ważny punkt handlowy na rzece. Co warto zobaczyć w wiosce? Na pewno warto przyjrzeć się życiu codziennemu mieszkańców, ale też odwiedzić muzeum niewolnictwa, które posiada oryginalne eksponaty z tamtego okresu. Jeśli chcemy zrobić w tym miejscu zdjęcia należy uiścić dodatkową opłatę 100 dalasi (ok. 7 złotych/luty 2023).
Przy odrobinie szczęścia można również zajrzeć do miejscowej szkoły. Edukacja w Gambii teoretycznie jest obowiązkowa. I tyle w teorii, obecnie poziom analfabetyzmu sięga 40%, a zdecydowana większość dzieci kończy edukację na poziomie klas nauczania początkowego.
Szkoła w Albredzie prowadzona jest przez miejscową nauczycielkę, czyli osobę potrafiącą czytać, pisać i znającą język angielski. Uczęszczające tu dzieci uczą się podstaw matematyki (w zakresie do 100), czytania, pisania oraz języka angielskiego. Dzieci powinny w szkole mieć obowiązkowo mundurki, jednak w tym przypadku szkoły nie stać na ich zakup. Miesięczne utrzymanie dziecka w szkole, na które składa się mundurek, książki, zeszyty, przybory szkolne to koszt rzędu 150 dalasi, czyli około 2 Euro !
Przyjeżdżając w takie miejsca można co prawda przywieźć ze sobą materiały szkolne, ale ważniejsze dla tych placówek są pieniądze, które mogą rozdysponować w taki sposób, jaki jest dla nich najbardziej korzystny i niezbędny.
Wioska Juffureh
Tuż przy Albredzie znajduje się druga wioska – wioska Juffureh. To właśnie stąd prawdopodobnie miał pochodzić bohater książki „Korzenie” Alexa Haleya – Kunta Kinte. Rozsławiony przez autora czarnoskóry mieszkaniec Gambii urodził się około 1750 roku i zmarł w 1822 r. w Wirginii. Postać nie do końca wiadomo czy jest prawdziwa czy legendarna. Jako syn tutejszego wodza, marabuta, cieszył się wysoką pozycją w grupie plemiennej. Kiedy osiągnął wiek młodzieńczy, przeszedł rytualne obrzezanie i wyruszył do lasu, jak nakazywał zwyczaj, w poszukiwaniu drzewa na bęben dla młodszego brata.
Co do samego obrzezania, dziś jest ono nadal dokonywane jednak tylko u chłopców. Prezydent Jammeh zakazał tego procederu u dziewcząt.
W czasie wędrówki po lesie Kunta Kinte został pojmany i wywieziony początkowo na wyspę St. James. Przebywał na niej około 2 tygodni i ostatecznie trafił do Wirginii, gdzie jako niewolnik pracował na farmie aż do swojej śmierci. Według opowieści był niezwykle niepokorny, nie reagował i nie akceptował swojego nowego imienia Toby, kilkakrotnie podejmował się ucieczki, aż ostatecznie postanowiono ukarać go, dając mu do wyboru kastrację lub obcięcie prawej stopy. Kunta zdecydował się na utratę stopy. Udało mu się założyć rodzinę i posiadał 4 dzieci.
Potomkowie tego rozsławionego niewolnika powrócili z USA do wioski Juffureh około 1960 roku. Dziś mieszka w niej jego 8 pokolenie, które chętnie gości turystów w swoim domu i chwali się zdjęciami z aktorem Johnem Amosem, odtwórcą roli Kunta Kinte w serialu „Korzenie”.
DZien dobry, czy istnieje bezpośredni prom z Banjul na Wyspę? W internecie widzę tylko informacje o przeprawie do Barry i stamtąd część trasy drogą lądową..
Dzień dobry. Ja płynęłam bezpośrednio z Banjul i takie połączenia były do wyboru, do koloru.